sobota, 16 kwietnia 2011

Pełzacz

Pełzacz leśny, nazywany przez księdza Kluka „kowalikiem drzewnym”, zaś przez Tyzenhauza „zaskórnikiem” jest jednym z dwóch naszych gatunków pełzaczy. Oto jak opisuje go prof. Taczanowski w „Ptakach krajowych”:
Z wierzchu szarawo, biało, brunatno i rudawo pstry, od spodu jedwabisto biały.
Dziób brunatny z żuchwą żółtawo cielistą; nogi wraz z pazurami żółtawo cieliste; tęcze czarniawe.
W górę raz...
U starego ptaka tło wierzchnie rudawo szare, na głowie ciemniejsze brunatne, gęsto upstrzone białemi plamkami, wązko podługowatemi na głowie, szerokiemi i niewyraźnie odznaczonemi na reszcie; skrzydła brunatne, na pokrywach rdzawo i kolorem płaszcza poplamione, na lotkach brzegi blado rudawe, przez środek biało rudawa przepaska z obu stron brunatno obrzeżona; końce wszystkich lotek białawe; na kuprze piórka długie i bardzo wiotkie rude; szeroka brew nad okiem i cały spód biały jedwabisto połyskujący; ogon szary. Samica niczem się nie odznacza.
Ptak młody w pierwszem pierzu dziób ma krótszy i mniej zakrzywiony, mniej wyrazistą pstrociznę na płaszczu i mniej czystą białość spodu.
Jaja częściej podłużne niż pękate, o skorupie bardz delikatnej, przeświecającej; białe, upstrzone plamkami i kropkami blado ceglastemi lub koloru krwi spiekłej, gęściej przy podstawie, a rzadziej po reszcie powierzchni; na niektórych prawie wszystkie są zgromadzone przy końcu grubszym, często obrączkowato ułożone, W każdem zniesieniu pod wszelkiemi względami jednostajne. Z ubarwienia najpodobniejsze do jajek sikory czubatej.
Mieszka w Europie, w Azyi i Afryce północnej, nie można jednak dokładnie oznaczyć granic jego pobytu z powodu oddzielania przez nowszych ornitologów dwóch form (...), nie przez wszystkich uznawanych. Wszędzie miejscowy. U nas pospolity, przebywa nie tylko we wszystkich lasach, lecz wszędzie, gdzie tylko są drzewa.
Hej ciągnąć tam...
Ptaszyna cicha, spokojna, łagodna i nadzwyczaj ruchawa, momentu bowiem nie posiedzi na miejscu, lecz nieustannie z największem zajęciem pełzając po drzewach wybiera zza kory owady, ich jajka i poczwarki, wyłączne jego pożywienie stanowiące; przez co wielkie usługi w lasach i ogrodach wyświadcza. Poszukiwania te odbywa systematycznie obszukując każde drzewo, na którym siądzie, pełzając od samego dołu po linii spiralnej ku wierzchołkowi, a gdy to drzewo dobrze splądruje, przelatuje na następne spuściwszy się na dół i tak samo od samej ziemi zaczyna znowuż poszukiwania. Z góry na dół nigdy nie pełznie i na ziemi nigdy nie siada. Względem człowieka niebojący, lecz zaraz, gdy go w blizkości postrzeże, przełazi na drugą stronę drzew i stara się jak najprędzej do pewnej wysokości podpełznąć. Przez lato żyją rozprószone pojedyńczemi parami, na jesień przyłączają się do stad sikorzych i z niemi lasy oblatują, częstokroć jednak, gdy zabawi się za dług na jednem drzewie a ruchliwe ptaki daleko do odlecą, błąka się samotnie, dopóki innego towarzystwa nie spotka. Jedyny głos, jaki wydaje, jestto cieniutkie, delikatne piszczenie.
Gnieździ się w dziuplach, pęknięciach pnia, za odstającą korą, w ciasnych połączeniach dwóch drzew, w pniakach dziurawych i rozszczepanych wierzchołkach złomów; niekiedy także w starych murach i dziurach budynków drewnianych otoczonych drzewami. Dziurę obiera z ciasnym na zewnątrz otworem, na dnie ściele gniazdo dosyć głębokie, grubo lecz nie ściśle ułożone z jednostajnej w całej budowie mięszaniny trawek suchych, korzonków, naskórka sosnowego i brzozowego, łyka, mchu, włosów, pierza, oprzędów pajęczych i owadzich itp. Pierwszy raz w końcu Kwietnia niesie 7-9 jajek, powtórnie w Lipcu 4-6. Uporczywie siedzi na jajach, gdyż dopiero po kilku silnych uderzeniach w drzewo wylatuje z jaj świeżych; z zasiedzianych nie daje się wystraszyć; złapany na jajach i puszczony wraca napowrót. Dorastające pisklęta poruszane w gnieździe pełzną w górę dopóki dziupel wystarcza. Po wylocie cała rodzina trzyma się razem, stare ciągle zajęte szukaniem żywności uwijają się między dziatwą i złowioną zdobyczą kolejno ję obdzielają; następnie rozpraszają się.
Wieczorem urżniemy się w Bristol Town...
Ptaki przywiezione przez Profesora WRZEŚNIOWSKIEGO z Tatr, niczem się nie odznaczają od ptaków z naszych równin pochodzących.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz