W ubiegły weekend wybrałem się na długo oczekiwaną wyprawę wędkarsko-ptasiarską na Roztocze. W planach miałem penetrowanie od strony wody zalewu w Nieliszu, odwiedziny kilku kompleksów stawowych i lasów w Parku Narodowym i Puszczy Solskiej.
Na pierwszy ogień poszedł Nielisz, gdzie Paweł pozostawił mnie z pływadełkiem. Na wodzie spotkałem liczne czernice, podgorzałki...,
...śmieszki i... broniącego gniazda łabędzia niemego, który nabawił mnie niemało strachu.
Na brzegu napotkałem między innymi wilgi...
...i raniuszki.
Po odebraniu mnie znad wody... rozpoczął się ciąg niepowodzeń. Jako pierwsze rozsypało się łożysko na wyjściu ze skrzyni biegów w moim aucie, które w zasadzie zakończyło pierwszy dzień pobytu, ponieważ odholowanie samochodu do Zamościa, wizyta w warsztacie i załatwianie auta zastępczego trwało do godziny 19. Zastępczy Lanos z trzecią setką na liczniku, niedziałającymi hamulcami i wycieraczkami oraz alufelgami zamknął przede mną leśne ostępy. Na szczęście zacne towarzystwo zastąpiło doznania przyrodnicze. Rano postanowiłem poszukać wilg i dudków wokół Józefowa. Tym razem zawiódł aparat, który rozładował baterię. Moja w tym wina, bo nie wyłączyłem go chowając do plecaka, ale straciłem kolejne dwie godziny. Postanowiłem jechać prosto do Zamościa, odwiedzając po drodze stawy w Topornicy i zalewy w Krynicach i Zamościu.
Topornica obdarowała mnie myszołowem...,
...parą błotniaków stawowych...,
...bocianem czarnym...,
...nawołującym bąkiem i drobnicą, w tym licznymi trznadlami.
Zalew w Krynicach zapamiętałem dzięki licznym gawronom i oknówkom z tutejszych koloni.
Najhojniej obdarzył mnie zalew zamojski. Co prawda nie spotkałem już obecnej tu tydzień wcześniej sieweczki morskiej, ale była jej rzeczne kuzynki.
Z siewek najliczniejsze były rycyki...,
...a oprócz nich zauważyłem jeszcze łęczaka, bataliona i czajki.
Spotkałem też pierwszą w tym roku kaczkę wodzącą pisklęta.
W trzcinach szalały trzciniaki, trzcinniczki, rokitniczki...
...i potrzosy.
Po odebraniu samochodu skierowałem się do Tomaszowa i Rudy Różanieckiej, gdzie widziałem mewy białogłowe...
...i perkozy z młodym.
W drodze do Józefowa zauważyłem pierwsze w tym roku gąsiorki...
...a potem... znowu usłyszałem rzęrzenie łożyska. Postanowiłem jednak, że nie dam się wyprowadzić z równowagi i odłożyłem sprawę samochodu na dzień następny.
Na piaskowni w Józefowie obserwowałem odwodzącą sieweczkę rzeczną, a w nocy przy ognisku słyszeliśmy odzywającą się pójdźkę.
W niedzielę wreszcie udało mi się powędkować, a przy okazji słyszeć liczne nad Wieprzem derkacze i obserwować pliszkę górską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz