Kolejny weekend spędziłem na Podlasiu. Zapowiadał się ciekawie, bo Radek odkrył zalewisko z brodźcami pławnymi i batalionami. Odwiedziłem je wracając w poprzednią niedzielę do domu i było tam sporo ptaków. W ten piątek po południu pojechaliśmy tam z synkiem, ale pracujące maszyny rolnicze wypłoszyły wszelkie ptaki. Wracając zajrzeliśmy na żwirownie i spotkaliśmy białą czaplę...,
...trzy kwokacze...
...i spłoszyliśmy kszyka.
Wiele obiecywałem sobie po sobotnim i niedzielnym poranku, jednak piątkowa burza przyniosła tak obfite opady, że wszelkie dołki na łąkach wypełniły się wodą, powodując, że ptaki nie musiały skupiać się w Radkowym dołku, tylko rozproszyły po licznych rozlewiskach. Dość powiedzieć, że udało mi się spotkać jedynie liczące czternaście sztuk stadko cyraneczek...
...i siedemnaście sztuk stado łęczaków.
Wracając z rodzinnej wycieczki mijaliśmy kilkadziesiąt czajek na jednym z pól.
Następny ranek był nad rozlewiskiem nieco łaskawszy. O świcie pojawił się samotnik...,
...później liczne cyraneczki, jedna czapla siwa, a następnie stadko pliszek siwych.
Wraz z ukazaniem się słońca swój koncert rozpoczęły dymówki.
Zwieńczeniem poranka był przylot kszyka...,
...który jednak poza parominutowym przystankiem nie zażerował w błotku i odleciał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz