sobota, 21 lutego 2015

Puszczyk

Ksiądz Kluk zwał go zgrzytaczem, zaś Rzączyński lelkiem. Prof. Taczanowski pisał zaś o puszczyku tak:
Popielato szara lub rdzawa, subtelnie brunatno prążkowana, na barkówkach szereg białych plam okrągłych.
Ogon cokolwiek dłuższy od ciała, słabo stopniowany i klinowaty, około dwóch cali dłuższy od końca skrzydeł; zadzierzystość na całym brzegu lotki 1éj, na końcowem zwężeniu 2éj i 3éj, słabe karbowanie na 4éj i 5éj. Promieniste pokrycie twarzy mniéj regularne, z powodu, że piórka te od strony dzióba są krótsze.
Dziób żółtawy lub zielonawy, brudniejszy przy nasadzie; pazury od nasady biało żółtawe, w końcu czarno rogowe; podeszwa i spód palców żółtawo cieliste; tęcze ciemno brunatne; brzegi powiek różowe czarniawo obwiedzione.
Z wiérzchu popielato szara, subtelnie upstrzona w ten sposób, że każde pióro ma wzdłuż stosiny brunatny płomyk zaostrzony, i poprzeczne rzędy falistych lub ząbkowanych ciemnych prążek, a oprócz tego białawe plamki; na barkówkach i brzegach pokryw skrzydłowych rzędy wielkich plam białych jedwabistego połysku. Twarz szaro-biaława, upstrzona czarniawemi stosinami i mało wyraźnémi współśrodkowémi ciemnémi kręgami; szlara biała subtelnie brunatno prążkowana, o okach głowy ciemniejsza, gdyż pióra ją składające są całe ciemno brunatne. Cały spód mocno urozmaicony, na białém bowiem tle każdego pióra płomyki brunatne środek zajmujące rozgałęziają się na kilka poprzecznych odnóg, liczniejszych na piersiach niż na brzuchu i pokrywach podogonowych. Pokrycie nóg białawe brunatno drobno plamkowane. Na brunatnych lotkach szaro rudawe poprzeczne pręgi; stérówki blado brunatne rudawo w poprzek pręgowane i na całéj powiérzchni ciemno w rozmaity sposób upstrzone i prążkowane.

Samica większa, niczém się w ubarwieniu nie odznacza.
Kolor w tym gatunku ulega licznym odmianom, przechodzi bowiem od barwy wyżéj opisanéj przez rozmaite odcienia rudawego do ciemno rdzawego na wszystkich częściach ciała. Kolor ten staje się przemagającym, zastępuje bowiem części popielato szare płaszcza i stanowi mocne zafarbowanie białego tła na całym spodzie ciała. Uważałem, że w każdéj prawie parze kolor jest dziwnie dobrany, to jest, że oboje są siwe, rudawe lub rdzawe, w jednakowym prawie stopniu; na młodych nawet téż same odcienia się powtarzają i gdy tylko piórka zaczną występować przybiérają od razu barwy rodziców. Tak dziwna zmienność dziedziczna wprowadziła dawniejszych zoologów w błędy i potworzona z tych odmian nominalne gatunki.
Podlega także zupełnemu melanizmowi, w takim razie cała odzież jest ciemno kawowa bez żadnéj odmiany, przy czém dziób i pazury są czarne. Młode indywidua téj odmiany mające jeszcze na głowie i ciele puchowate upiérzenie już są jednostajnie kawowe. Takiéj odmiany krajowéj nigdy nie widziałem.

Świéżo wylęgłe pisklęta są okryte białym obrzednim puchem, przez kilka dni coraz więcéj gęstniejącym, tak, że odzież ta staje się dosyć nabitą. Gdy piórka zaczną występować tworzy się przechodnie, dość odmienne od starych, ubarwienie: na tle popielatém lub rdzawem z wiérzchu, a białem lub rudawem od spodu pokazuje się poprzeczne ciemne pręgowanie bez podłużnych płomyków; na twarzy koła współśrodkowe są bardzo wyraźne. Po całkowitém wykształceniu się piór dochodzą do właściwego ubarwienia.
Jaja bardzo krótkie i pękate, prawie kuliste; w obu końcach jednakowo zaokrąglone; skorupa chropowata, słabo połyskująca i często grudkowana.
Zamieszkuje Europę umiarkowaną i południową, ku północy coraz rzadsza i daleko się tam nie posuwa. W Syberyi nie postrzegana. U nas nie tylko z sów, ale można powiedzieć, że ze wszystkich drapieżnych najpospolitsza, znajduje się bowiem we wszystkich lasach, w sadach, w opustoszałych murach, w miastach i w budynkach gospodarskich. Niektóre przenoszą się na zimę z lasów do budynków, ale nie zmieniają okolicy, i nigdy dalszych podróży nie odbywają.

We dnie słabo widzi, przepędza więc je ukryta w miejscach zacienionych, jako to: między gęstemi gałęziami, w strzechach, w dziurach starych murów, w obszérnych dziuplach i w pustych barciach. Dobrowolnie wśród dnia kryjówek tych nie opuszcza, a wystraszona siada w bliskości i człowieka bardzo blisko dopuszcza. O zmiérzchu wylatuje na łowy. Lata bardzo cicho, lekko i powolnie, lecz pracowicie. Głosy wydaje rozmaite: wieczorem po wylocie z ukrycia odzywa się głosem przeciągłym do śmiechu ludzkiego podobnym, lub téż zgłoski ku-wik, ku-wik, ku-wik.... kilka razy szybko powtórzone naśladującym. Z wiosny wabią się po całych nocach donośném przeciągłém hukaniem, a od czasu do czasu odzywają się wyżéj wymienionémi głosami, które i w jesieni często powtarzają; przez lato i zimę są więcéj milczące. Łatwo te głosy naśladować, ale trudno sowę zwabić, gdyż nie chce na to przylatywać. Zabobonne pospólstwo różne znaczenie tym głosom przypisuje; jedni uważają je za śmiechy złych duchów, inni, wiedzący że od sowy pochodzą, poczytują je za przepowiednie śmierci lub narodzenia.
Główne jéj pożywienie stanowią myszy, szczury i inne drobne ssące, które łowi w budynkach, po lasach i wszelkich zaroślach; wybiéra także niemało drobnych ptaków z nocnych kryjówek, a nie zdarzyło mi się nigdy widzieć, aby napastowała większe ptaki, jak np. kuropatwy lub gołębie, co stwierdzać zdaje się ta okoliczność, że często w gołębnikach przesiadując nie tyka swojskich gołębi.
W Lutym zaczyna się wabić, a w Kwietniu miewa już jaja, niekiedy jednak można jeszcze w Maju świéże zniesienia znajdować. Gnieździ się po rozmaitych obszérnych dziurach, jakoto: w barciach, dziuplach, strzechach, po wieżach, w szczelinach starych murów i skał, lub niekiedy w opuszczonych gniazdach wron i dziennych drapieżnych, umieszczonych w mocno zasłonionem miejscu. W każdym razie nie urządza żadnego własnego posłania, niesie 4 lub 5 jaj, które samica wysiaduje, a samiec trudzi się dostarczaniem żywności. Młodych wtenczas dopiéro odstępują, gdy same mogą się obronić od napaści innych ptaków drapieżnych, nie oddalają się jednak od gniazda, lecz ukryte w bliskości uważają co się tam dzieje; gdy się człowiek zbytecznie zbliża zaraz się odzywa, a niekiedy daje nawet dowody szczególnéj zapalczywości, jak tego sam byłem naocznym świadkiem; gdy się do dziupla w którém były sowięta dosyć już podrośnięte, wlazł po drabinie kozak, i sięgnął po nie ręką, niespodzianie zjawiła się sowa i tak nagle natarła na napastnika, że mu pazurami mocno kark podrapała. Siedzące na jajach są dosyć czujne, zwykle wylatują z dziury za jedném stuknięciem w drzewo, a często straszone opuszczają gniazdo zanim się dojdzie do drzewa. Wypędzona, w dzień jeszcze wraca napowrót. Młode zanim jeszcze latać mogą wychodzą często na gałęzie sąsiednie, i razem obok siebie przesiadują, a w razie niebezpieczeństwa kryją się do dziupla. Wywiedzione, przez parę tygodnie trzymają się przy rodzicach; razem wylatują po zachodzie słońca z ukrycia, i ciągle się odzywają piskliwym głosem, podobnym do skrzypienia niesmarowanego koła. Gdy ujrzą które z rodziców, lecą ku niemu, i natrętnie napastują; stara gdy nie ma czém je uspokoić odgania je kłapaniem, a najczęściéj nie mogąc się ich pozbyć ucieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz