W ubiegłym tygodniu pozostawiwszy dziatki pod skrzydłami dziadków wyprawiliśmy się w Bieszczady. Jadąc w ukochane góry, liczyłem przede wszystkim na obfitość drapieżników. Rzeczywistość okazała się inna.
Licznie obiawiały się jedynie myszołowy...,
...z rzadka tylko dając pola orlikom krzykliwym...,
...a bliżej nizin błotniakom stawowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz