Zwaną przez księdza Kluka jastrzębosowem sowę jarzębatą prof. Taczanowski opisywał tymi słowy:
Z wiérzchu szara, miejscami blado plamista, od spodu biała szaro falowana; na ogonie 12 białych wązkich przepasek.
Ogon przedłużony mocno stopniowany; skrzydła szpiczaste, zaledwie do połowy ogona końcami sięgające; promieniste pióra twarzowe tak krótkie nad oczami, że piórka czołowe zachodzą bezpośrednio do powiek; szlara po bokach tylko twarzy odznaczona; oczy stosunkowo o wiele mniejsze niż u następnéj; pióra na ciele krótsze, sztywniejsze i więcéj wygładzone; brzeg lotki piérwszéj zadzierzysty.
Dziób białawy, z nasadą żuchwy szaro rogową; pazury rogowo czarniawe; tęcze cytrynowo żółte.
Tło części wiérzchnich szare z lekkim oliwkowym odcieniem; wiérzch głowy bardzo gęsto upstrzony dużemi białemi kropkami zajmującemi koniec każdego pióra; boki zaś szyi, kark, barkówki i tylna część pleców tak mocno biało plamiste, że kolor ten jest na nich przemagającym; środek pleców bez plam, toż samo pokrywy skrzydłowe, prócz tylko kilka plamek na boku skrzydła. Twarz biaława; krésa pod okiem i długa smuga po bokach twarzy, stanowiąca wyraźną część szlary, czarne. Cały spód biały, upstrzony kolorem płaszcza w następujący sposób: plama na podbródku, pas złożony z gęstych prążek falistych, odgradzający szyję od piersi, dość subtelnie falowanie na całym brzuchu; na piersi, między falowaniem brzucha i pasem ciemnym podszyjowym, széroka półobróż, czysto biała, małemi tylko plamkami ciemnemi znaczona; upiérzenie nóg brudno białe, miejscami szarawo plamiste. Lotki koloru płaszcza z szeregiem białych plamek okrągławych na chorągiewce skrajnéj, a podługowatych na wnętrznéj. Na ogonie bledszym od tła płaszcza dwanaście wązkich białych przepasek i takież końce.
Samica nieco większa z barwą mniéj czystą i wyrazistą, brudniejszą na spodzie ciała.
Młode mające już skrzydła w większéj połowie wyrośnięte, lecz ogon zaledwie parę cali długi, mają cały wiérzch głowy wraz z karkiem szary, drobno falisto upstrzony białemi końcowemi obwódkami wszystkich piórek, części te pokrywających, prócz tego każde z piórek wiérzchu głowy ma białą wązką kréskę wzdłuż stosiny także białéj o parę linii od końca oddaloną. W miejscu czarnéj smugi, właściwéj starym po bokach twarzy, znajduje się równie széroka, lecz niewiele ciemniejszego odcienia od barwy płaszcza; przednia część policzka i spód twarzy białe. Całe piersi pokrywa széroki pas szary, białawo słabo falowany i popylony; na białym brzuchu ciemne falowanie słabsze i mniéj regularne niż u starych; między zaś pasem piersiowym i falowaniem brzucha nie ma wcale śladu pasa białego, starym właściwego. Pokrywy podogonowe białe, bez pręgowania. Plecy brudno szare, środkiem bardzo słabo białawo falowane. Pokrywy skrzydłowe biało plamiste, na barkówkach zaś tylnych są białe plamy, lecz nie tworzą ciągłéj smugi jak u starych. Końce lotek i stérówek mocniéj biało obwiedzione, niż u starych; na tych ostatnich dwie widoczne już przepaski nie białe, lecz szare, bledszego odcienia od ogólnego tła stérówki. Upiérzenie nóg mniéj sute niż u starych. Dziób szaro rogowy; pazury jak u starych.
Jaja eliptyczne dość szczupłe i podługowate, lub miernie pękate; w obu końcach łagodnie i prawie jednostajnie zaokrąglone; skorupa gładka, miernie połyskująca, niekiedy bąbelkami ponalepiana.
Pospolita w całym północnym pasie obu lądów, zkąd na zimę posuwa się niekiedy do krajów umiarkowanych. Do nas zalatuje w małéj ilości i niekażdego roku, zawsze w porze zimowéj; w całym kraju bywa postrzeganą, lecz w północnych okolicach Gubernii Suwalskiéj nierównie pospolitsza, niż w innych więcéj południowych. Nigdzie u nas na lato nie zostaje, według zaś TYZENHAUZA na Litwie w każdéj porze roku ma być pospolitą.
Sowa ta z kształtów jak i z ubarwienia jest najpiękniejszą, nie tylko z krajowych, ale ze wszystkich gatunków: mała, łagodnie zaokrąglona głowa, długi ogon, wysmukła postać i oczy nie wielkie zbliżają jéj kształty do ptaków dziennych, a pręgowanie spodnich części ciała przypomina gatunki rodziny jastrzębiéj. Z obyczajów téż i przymiotów najwięcéj do dziennych drapieżnych zbliżona. Nie kryje się we dnie przed światłem, widzi bowiem dobrze i daleko, mimo to lata niechętnie; spędzona z daleka upatruje miejsce, gdzie się ma obrócić i usiąść. Lubi szczególniéj przebywać w małych wilgotnych gajach, a mianowicie w olszowych i brzozowych. W Syberyi, gdzie jest pospolita, także się trzyma lasów; nie zbliża się do mieszkań ludzkich, lecz niekiedy zalatuje nocami za żywnością do opustoszałych budynków. Przesiaduje najczęściéj po suchych drzewach, zwykle na sęku lub grubéj gałęzi, a szczególniéj lubi się umieszczać na wiérzchołku złamanego pnia brzozy lub innego drzewa, gdzie nie łatwą jest do postrzeżenia. Względem człowieka mało ostrożna, częstokroć nawet bardzo go blizko dopuszcza.
Żywi się głównie myszami i innemi drobnemi ssącemi zwiérzętami, ale przytém wyławia nie mało ptaków, nawet niewiele od siebie mniejszych. Naturaliści nie zgadzają się co do czasu w którym ta sowa poluje, jedni utrzymują, że tak samo we dnie jak i w nocy, inni stanowczo temu zaprzeczają; ostatnio to zdanie objawił PALLAS. Świéże jednak postrzeżenia P. GODLEWSKIEGO stanowczo wykazują, że jest także ptakiem dziennym, i że poluje w sposób więcéj zbliżony do polowania jastrzębi i sokołów, niż do innych sów. Następujący fakt najlepsze da o tém wyobrażenie. W zimie roku 1877 w Kułtuku nad Bajkałem, P. GODLEWSKI spędził stadko kuropatw (Perdix barbata) z 12 sztuk złożone, i te zapadłszy w krzakach pod górą. Idąc tam postrzegł sowę siedzącą na drzewie, ponad miejscem gdzie były kuropatwy. Gdy się zbliżył zanadto, sowa przeleciała na inne sąsiednie drzewo, a gdy wypłoszył piérwszą kuropatwę sowa się za nią puściła, dognała i w pewnéj odległości zapadła. Przyszedłszy tam zastał ją na ziemi na kuropatwie zduszonéj, lecz zupełnie nieuszkodzonéj, i takową odebrał. Sowa natychmiast powróciła i usiadła na tém samem drzewie nad kuropatwami, a gdy P. GODLEWSKI spędził drugą tak samo ją pognała, ubiła i postradała. Polowanie to tak samo odbywało się daléj dopóki ostatnia kuropatwa niezostała wziętą. Rozpoczęło się to około godziny 1 popołudniu, w dzień słoneczny, a ostatnia kuropatwa została złowiona o zmiérzchu. Całe to stadko przez sowę upolowanych kuropatw poszło na skórki, które mi zostały dostawione. P. GODLEWSKI w innych razach dostrzegł, że sowa ta nigdy nie napastuje kuropatw w stadku, nieraz widywał jak biegały w blizkości drzewa, na którém sowa siedziała spokojnie, i obojętnie na nie patrzyła, tak samo téż nie zaczepia lecącego stada, lecz gdy się która na bok odbije zaraz się za nią puszcza.
Prawdopodobnie gnieździ się w dziuplach; według PALLASA często w sroczych gniazdach. Przy dzieciach latających są one bardzo natarczywe i nadlatują tuż do zbliżającego się człowieka. Więcéj szczegółów nie wiadomo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz