Sójkę rozsławił Jan Brzechwa opisując jej wyprawę za morze. Nie on jednak wymyślił to powiedzenie, czego dowodzi opis prof. Taczanowskiego:
Szaro czerwonawa; na głowie wysoka czupryna, od czoła biaława, czarniawo upstrzona; lotki i sterówki czarne; na przodzie skrzydła przestrzeń niebiesko i czarno kratkowana.
Na starym ptaku kolor ciała nie wszędzie jest jednostajny, najczęściej różowawy na tyle czupryny, karku i bokach szyi; wpadający najmocniej w szarawy na płaszczu, w białawy na podbrzuszu; okolice oczu i gardzieli białawe. Lotki pierwszorzędne z białawo popielatemi zewnętrznemi chorągiewkami, na pięciu zaś lotkach przedramieniowych brzegi do połowy czysto białe, tworzą spore lusterko tego koloru; ostatnia zaś najkrótsza lotka barkowa ciemno kasztanowata z czarnym tylko końcem; przestrzeń świetnie kratkowana na skrzydle, utworzona z poprzecznych pasków błękitnych, stopniowanych od bardzo jasnego do mocno szafirowego, poprzegradzanych czarnemi, zajmuje całe nadlotki pierwszorzędne, pióra palca wielkiego, parę nadlotek drugorzdnych i kilka przyległych pokryw, a nawet dość mocno się jeszcze pokazuje przy nasadach lotek przedramieniowych, co się staje widocznem na rozpostartem skrzydle; na reszcie pokryw skrzydłowych kolor szaro kasztanowaty; w ogonie równo w końcu przyciętym, czarnym, słabe przy nasadach ślady niebieskiego pręgowania, na całej zaś długości cieniowe pasy; skrajne sterówki bledsze, podobne jak strona spodnia u wszystkich innych; kuper i pokrywy nadogonowe i podogonowe czysto białe; od nasady dzióba czarne, szerokie licobrody. Dziób rogowo czarniawy; nogi cielisto rogowe; tęcze popielato błękitnawe.
Samica niczem się nie różni.
Młode w pierwszem pierzu mają kolory bledsze, i mniej wyraziste niż na starych.
Jaja w kształtach dosyć przedstawiają różnic, jedne bowiem są krótkie i dosyć pękate, a inne miernie podłużne i szczupłe. Tło blade, modro zialonawe, oliwkowo zielonawe lub gliniasto białawe gęsto posypane droniutkiemi plamkami lub kreseczkami powikłanemi, nieciemnemi, oliwkowemi lub bunatnemi, w skutek czego różnice koloru tła zacierają się o tyle, że na pierwsze wejrzenie nie są uderzające; na jednych pstrocizna na całej powierzchni jednostajna, na innych ciemniejsza obrączka przy końcu grubszym, lub jeden z końców całkowicie zaciemniony. Prócz tego na niektórych trafiają się subtelne, czarniawe żyłki, pojedyńcze lub w bardzo małej ilości. W ogóle każde zniesienie pod wszelkiemi względami jednostajne.
Sójka zamieszkuje całą prawie Europę; na północy równie pospolita jak na południu, z krajów jednak zbyt zimnych usuwa się przed ostrą porą; w umiarkowańszych zostaje. U nas wszędzie pospolita, trzyma się głównie po gęstych iglastych lasach; pod jesień ich stada ciągle z lasu do lasu przelatują, tak zupełnie, jak gdyby się do podróży zabierały, tymczasem wszystkie zostają; ztąd to poszło przysłowie: „Wybiera się jak sójka za morze.”
Ptak to dosyć ostrożny, w lesie nie łatwo daje się podchodzić i wrzaskiem przeraźliwym inne ostrzega, lecz do człowieka spokojnie stojącego często się zbliża i zbytniej obawy nie okazuje. Głosy wydaje rozmaite, w ogóle wrzaskliwe; z tych niektóre tak naśladują inne ptaki, że często w błąd wprawiają znawców, tak np. gdy wydaje głos bardzo podobny do odzywania się kani lub myszołowa. Na jastrzębia, sowę lub lisa dostrzeżonego w lesie wrzeszczą przeraźliwie i przeprowadzają do po gąszczu; na to inne odpowiadają w różnych stronach i zlatują się do towarzystwa; niekiedy i na człowieka podobnie skrzeczą. Podobnie jak gatunki kruków żywią się rozmaitemi przedmiotami, w lecie szczególniej owadami, jajami i drobnemi pisklętami ptaszemi, zimową porą żołędzią, buczyną, jarzębiną i innemi jagodami; w braku innego pożywienia biorą się do ziarn zbożowych, a szczególniej lubią groch polny i bób; PIERTUSKI powiada, że w Galicyi wyciągają je ze stert całemi strączkami, które na sąsiednich drzewach wyłuskują; na ptaki są bardzo łakome i znaczne szkody wyrządzają ptasznikom, wyjadając im złapane w sidła, które przytem obrywają, ale też często same w nie wpadają. W ogóle na wszelkie łapki i sidła nie są tak ostrożne i przezorne jak kruki. Zmyślne są w wyszukiwaniu żywności, wygrzebują bowiem pod ziemią dość głęboko zagrzebaną, lub zasypaną śniegiem. W czasach jesiennego tułactwa noszą z sobą w gardzieli po kilka żołędzi. Mają przytem zwyczaj zagrzebywania w ziemi zbywających pokarmów, a mianowicie żołędzi, co leśnicy za usługę poczytują.
Gnieździ się zarówno w głębi gąszczów, jak po haliznach i pobrzeżach, na drzewach iglastych lub liściowych, młodych lub starych, czasem na krzaku, albo też na zadzierzystych wierzchołkach złomów. Najczęściej umieszcza je na rozgałęzieniach przy samym pniu drzewa, nie wyżej nad 20 stóp, a często tak nizko, że z ziemi dostać je można. Urządza je na zewnątrz z cienkich gałązek, najpospoliciej brzozowych, wnętrze zaś mało zagłębione wyścieła samemi drobnemi korzoneczkami, obficie i ściśle. Rzadko jest foremnie zaokrąglone, częściej podługowate lub niekształtne; w ogóle dosyć płaskie. Miewa średnicy od 12-15”, wnętrze około 51” średnicy, a głębokość mało większą od cala. W końcu Kwietnia lub w początku Maja niesie 5-7 jaj. Tak twardo siedzą, że nieraz schwycić się ręką dają; spłoszona z gniazda cichaczem w gąszcz odlatuje, dopiero osiadłszy w pewnej odległości wrzeszczeć zaczyna, na co druga natychmiast przylatuje.
Z małego wychowana, wyucza się łatwo wymawiać niektóre wyrazy i naśladować głosy różnych ptaków i zwierząt, równie jak gwizdać piosnki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz