Postanowiłem po raz pierwszy w tym roku posiemkować...,
...jednak okazało się, że opadająca woda w rzekach nie musi równać się opadowi na zbiorniku zaporowym.
Połączony z wysokim stanem wody brak spodniobutów spowodował, że Krowie Wyspy okazały się dla mnie niedostępne.
W związku z tym pobuszowałem trochę po okolicach zlikwidowanego właśnie obozu Akcji Siemianówka...,
...nasypu kolejowego i wróciłem na działkę.
Tam z synkiem popodchodziliśmy muchołówki szare...,
...potrzeszcze...
...i ortolana.
W niedzielę pojechałem na Długą Łukę skuszony relacjami ze spotkań z błotnicami, cytrynkami i wodniczkami.
Niestety zimna i wietrzna aura spowodowały, że poza królem Biebrzy najciekawsze było spotkanie z błotniakami łąkowymi.
Już w drodze powrotnej obserwowałem żurawie...
...i kuliki wielkie.
Postanowiłem też zahaczyć o Ruś, skąd Łukasz raportował czaplę nadobną i rzeczywiście już pierwsze przepatrzenie zaowocowało nowym dla mnie w kraju gatukiem.
Kiedy obserwowałem czapelkę za plecami usłyszałem pierwszego w tym roku zaganiacza.
Już po powrocie obserwowaliśmy krążące myszołowy.